Creepypasta Wiki
Advertisement

Kiedyś, w XV wieku naszej ery, żył pewien doktor, dobrze znany doktor. Doktor ten miał wszystkiego pod dostatkiem, ale mimo wszystko chciał więcej. Więc kiedyś ten doktor udał się do miasta, gdzie spotkał starszego mężczyznę w białych szatach. Doktor podszedł do niego i zapytał:

- Ktoś ty?!

Mężczyzna mu odrzekł - Mam wszystko czego pragniesz, o czym marzysz.

Doktora zaciekawił mężczyzna i zapytał go o cenę.

- Ile muszę zapłacić?

- Musisz dać mi swoją duszę - odrzekł mężczyzna.

Doktor zgodził się na ofertę i mężczyzna wziął jego duszę. Od tamtego czasu, doktor chodzi w nocy po ulicach, po domach, zabijając ludzi i kradnąc ich dusze w poszukiwanie takiej, która pasuje do jego duszy.


Mam na imię Aaron i mam 21 lat. Jest 3 Czerwca 2014 roku i nigdy nie zapomnę tego, co się wydarzyło rok temu.

27 Maja 2013 r. - Dzisiaj miała się odbyć impreza u mojej dziewczyny, więc ten dzień spędziłem na przygotowaniach, poszukałem jakiś fajnych ciuchów, jakiejś muzy, jedzenia, picia itp. itd.

O godzinie 13:27 ugotowałem sobie obiad, a dokładniej frytki i pierś z kurczaka, zjadłem wszystko co zrobiłem i wyszedłem na miasto. Szlajałem się po sklepach itp.

Godzina 15:20 - Przypomniałem sobie o imprezie - O cholera! Ta impreza! - zacząłem biec do domu mojej dziewczyny, aby zdążyć. Problemem było to, że dom mojej laski był 2 kilometry stąd, więc... jak wiecie się spóźniłem.

Godzina 16:15 - W końcu dotarłem na imprezę, jestem cały zdyszany i spocony.

O dziwo, na imprezę jeszcze nikt nie przyszedł! Moja dziewczyna powiedziała mi, że impreza została przesunięta o godzinkę i że będzie dopiero o 17:30. Doznałem ulgi i pomogłem jej się przygotować.

Godzina 17:35 - Już wszyscy są, muzyka start, jedzenie i chlanie na stołach. Czas zacząć! Tańczyliśmy bardzo długo, niektórzy byli na tyle odważni, że przystąpili do karaoke. Śmiechu było po pachy, ale nie chcę was zanudzać, bo ta historia zmieniłaby się w książkę.

Godzina 23:47 - Już nieźle się zmęczyliśmy... więc poszliśmy odpocząć, wzięliśmy browary, wina itd. i zaczęliśmy chlać jak popadnie. Połowa ludzi niestety poszła 20 minut po tym do domu. Zostałem tylko ja, moja dziewczyna i jej brat. Pomyślałem, że nie zostawię jej i Richa (jej brata) w potrzebie, więc postanowiłem pomóc im w sprzątaniu.

Godzina 01:32 - Już wychodzę od dziewczyny i idę do mojej jaskini. Zdziwiłem się, ponieważ najbardziej ruchliwa ulica miasta - była całkowicie pusta. Brak żywej duszy, ulica martwa jak dodo. Szedłem zaniepokojony, bo wy też byście się czuli nieswojo, gdy najbardziej ruchliwa ulica jest całkowicie pusta, czyż nie? Więc tak idę i słyszę jakieś szmery, jakby ktoś za mną szedł. Odwracam się - a tam... Mężczyzna - dorosły, wyglądał na jakieś około 30 lat. Miał na sobie brązowy płaszcz, czarny skórzany kapelusz podobny do fedory, wielkie, skórzane trzewiki, ale jednej rzeczy w nim nie zapomnę - a dokładnie dziwnej maski z takim jakby dziobem. W tych takich wizjerach w masce - nic nie było - ciemność. Nieźle się przestraszyłem... W lewej ręce trzymał on pochodnię, która oświetlała ulicę, a w prawej miał WIELKI nóż, większy niż te, których używają myśliwi i armia. W świetle jego pochodni, na ulicy zauważyłem wiele zwłok - wszystkie miały rany kute i dźgane. Moje oczy zrobiły się wielkie jak jakaś stodoła, zacząłem uciekać co sił w nogach, najszybciej jak potrafiłem. Nie odwracałem się - wiedziałem, że on jest tuż za mną. Zacząłem słyszeć dziwny głos, który szeptał:

- Nie odejdziesz, twoja dusza należy do mnie! - wtedy wybiegłem na ulicę i potrącił mnie samochód.

Obudziłem się 3 dni później w szpitalu. Zauważyłem pielęgniarkę.

- Dzień Dobry, panie Aaron. Cieszę się, że widzę pana obudzonego - powiedziała.

- C... co się stało? - zapytałem.

- Potrącił pana samochód i był pan w 3-dniowej śpiączce - odpowiedziała.

Wtedy przypomniałem sobie tajemniczą postać - była straszniejsza niż przedtem. Była otoczona ogniem, wszędzie było słychać piski i jęki strapionych dusz. Bardzo się bałem, myślałem, że już nie żyję. Na szczęście otrząsnął mnie głos. Był to głos pielęgniarki.

- Panie Aaron, wszystko w porządku? - zapytała.

- Tak, tak - odpowiedziałem.

2 tygodnie później wyszedłem ze szpitala. Teraz mieszkam w innym mieście, moja dziewczyna jest moją żoną, a ten "facet" mnie już nie atakuje w snach.

Jeśli kiedykolwiek zobaczycie kogoś takiego w nocy - uciekajcie co sił w nogach.

On nie zna litości.

Advertisement