Creepypasta Wiki
Advertisement

Pasta została tu przywrócona, jedynie z powodu, że jest klasykiem.


Witajcie, mam na imię Mitch. Jestem tu, aby wam opowiedzieć o moich przeżyciach. Nie wiem, czy to coś paranormalnego, czy jakiegokolwiek słowa tu użyjecie do opisania zjawisk nadprzyrodzonych, ale po wizycie tego, wierzę w te całe paranormalne badziewia. Przeprowadziłem się do mojego brata, Edwina. Mój dom został zajęty. Edwinowi spodobał się pomysł mojego wprowadzenia się tutaj, nie widzieliśmy się chyba z 10 lat. Ja również byłem bardzo podekscytowany. Tydzień później skończyłem się rozpakowywać i zasnąłem zaraz po tym. Około pierwszej w nocy usłyszałem jakieś szelesty dobiegające z zewnątrz. Pomyślałem, że to pewnie szop, więc to zignorowałem i próbowałem znów zasnąć. Rano opowiedziałem o tym Edwinowi, a on potwierdził, że coś takiego słyszał.

Kolejnej nocy wydawało mi się, że słyszę otwierające się okno, a następnie głośny łomot, jakby coś weszło do mojego pokoju. Zerwałem się na równe nogi i rozejrzałem po pokoju, ale nic nie zobaczyłem. Rano na mój widok Edwin aż upuścił swój kubek z kawą. Zaprowadził mnie do pobliskiego lustra, abym sam na siebie spojrzał. Miałem głębokie rozcięcie na lewym policzku.

Czym prędzej pojechaliśmy do szpitala. Lekarz początkowo stwierdził, że musiałem lunatykować, ale potem odkryliśmy coś, co zmroziło mi krew w żyłach. Podwinął moją koszulkę, a pod nią zobaczyliśmy zaszytą ranę w miejscu, gdzie powinna znajdować się moja nerka. Spojrzałem przestraszony na doktora.

- Jakimś cudem straciłeś ostatniej nocy lewą nerkę. Nie wiemy, jak to się mogło stać. Przykro mi, Mitch - powiedział lekarz.

Punkt zwrotny nastąpił najbliższej nocy. Obudziłem się koło północy, a moim oczom ukazał się prawdziwie przerażający widok. Wpatrywała się we mnie ubrana na czarno, zakapturzona postać. Miała ciemnoniebieską maskę bez nosa i ust. Najbardziej przerażające było to, że to coś nie miało oczu, jedynie puste, czarne oczodoły.

Wyciekała z nich jakaś czarna substancja. Chwyciłem za aparat, leżący na kominkowej półce i zrobiłem zdjęcie. Zaraz po tym, to coś mnie zaatakowało. Skoczyło na mnie i swoimi szponami próbowało rozerwać moją klatkę piersiową, dostać się do moich płuc. Powstrzymałem to zadając mu kopniaka w twarz. Wybiegłem z pokoju i w locie chwyciłem portfel. Uznałem, że pieniądze mi się przydadzą. Wybiegłem z domu brata w ciemną noc. Ostatecznie znalazłem się w lesie niedaleko jego domu i potknąłem się o kamień. Upadłem nieprzytomny.

Obudziłem się w szpitalu. Do sali wszedł lekarz. Ten sam, który oglądał mnie wcześniej.

- Mam dobrą i złą wiadomość, Mitch – zaczął mówić. – Dobra jest taka, że jesteś tylko poobijany, a twoi rodzice już tu jadą – odetchnąłem z ulgą. – Zła wiadomość jest taka, że coś zabiło twojego brata. Przykro mi.

Razem z rodzicami pojechaliśmy do domu Edwina. Musiałem zabrać swoje rzeczy. Bałem się idąc w kierunku mojego pokoju, ale utrzymałem nerwy na wodzy. Chwyciłem aparat i stanąłem jak wryty. W przejściu prowadzącym do mojego pokoju zobaczyłem ciało Edwina i coś małego leżącego obok. Zabrałem to ze sobą i wsiadłem do samochodu rodziców, nie wspominając o ciele Edwina. Spojrzałem na znajdkę, którą przyniosłem ze sobą. Prawie zwymiotowałem. W dłoni trzymałem na wpół zjedzoną nerkę, na której znajdowały się ślady czarnej substancji.


Autor: Azelf5000

Tłumacz nieznany

Advertisement