Creepypasta Wiki
Advertisement

W Meksyku właśnie zaczęło się święto śmierci. Alejandra wraz z rodziną szykowała się na uroczystości. W przeciwieństwie do swoich sióstr założyła czarne róże na głowę. Twarz umalowała na czarno-białą czaszkę cukrową. Jej matka kazała ubrać jej koronkową suknię, jednak dziewczyna odmawiała. Wzięła szarą bluzę i podniosła kaptur. Jedyne co wyróżniało się to jej piękne brązowe oczy. Mimo sprzeciwów rodziny wyszła z domu w tym ubiorze. Świetnie zdawała sobie sprawę, że może przynieść rodzinie hańbę za zły kult religii. Nie rozumiała, po co ludzie ubierają się na kolorowo. Może dla tego, że jej ukochany Jose zginął jakiś tydzień temu. Spotkała swych dawnych znajomych, z którymi tak po prostu zerwała kontakty. Nawoływali ją.

Jednak ona nie odezwała się ani słowem. Unikając innych rozmów wyminęła "przyjaciół". Znalazła się teraz w pułapce - tłumie zmierzającym na cmentarz. Wskoczyła na dach jakiegoś straganu i zręcznie biegła przeskakując krawędzie. Była tak szybka i zwinna, że jedyne co było po niej widać to cień, kurz i jej czarne trampki. Po kilku minutach była przy wejściu do lasu. Zeskoczyła z ostatniego straganu i weszła w głąb. Usiadła na ulubionym pniu i zaczęła rozmyślać. Wiedziała już kto zabił jej chłopaka, to byli ci pseudo-znajomi. Planowała zemstę, tylko nie wiedziała jaką. Po długim rozmyślaniu wyjęła kartkę i ołówek. Pisała list pożegnalny.

"Droga rodzino!

Kocham was mocno i nigdy nie przestanę. Jednak odchodzę. W telewizji niedługo będzie o mnie głośno. Droga mamo, zaopiekuj się małym Pat'em. Wiem że będzie tęsknił, ale spróbuj mu to wytłumaczyć. Drogie Elizabeth i Marrie, możecie wziąć moje bransoletki i ozdoby. Nie będą mi już dłużej potrzebne. Żegnajcie i przepraszam was za mnie."

Alejandra szła w stronę domu. Nikogo w nim nie było. Zostawiła list w przedpokoju, wzięła nóż z kuchni i poszła jeszcze po kosmetyki do zrobienia jej wyglądu takiego jak teraz. Udała się w stronę domów swoich przyjaciół. Właśnie zachodziło słońce. Przyczaiła się na dachu domu Kiry. Widziała swoich dawnych znajomych wchodzących do domu dziewczyny. Siedziała na dachu aż usłyszała chrapanie. Było grubo po północy. Alejandra zjeżdżała w stronę okna dachowego. Usiadła na płytce zasłaniającej okno. Podważyła uchwyt nożem i weszła do środka. Głośno zatrzasnęła drzwi od pokoju. Momentalnie wszyscy się obudzili.

[Kira] Kim ty do cholery jesteś?!

[Alejandra] Nie pamiętasz mnie? Oh... byłaś naprawdę złą przyjaciółką.

[Max] O co ci chodzi?

[Alejandra] O TO, ŻE ZAMORDOWALIŚCIE MOJEGO CHŁOPAKA! Już pamiętacie?

[Daisy] O boże...

[Alejandra] A teraz nadejdzie zemsta.

Zabiła każdego po kolei. Każdą osobę w inny sposób. Wyrywała ręce, oczy, a nawet głowy. Gdy skończyła, na jej bluzie nie było ani kropli krwi. Była bardzo ostrożna. Zostawiła jeszcze karteczkę z napisem "Byliście naprawdę złymi przyjaciółmi... ~ Alejandra". Wyszła tą samą drogą co weszła. Pobiegła do basenu Kiry i zmyła makijaż z twarzy. Nóż rzuciła w krzaki. Zaraz potem pobiegła na lotnisko. Wybrała nocny lot. Leciała właśnie do Polski. Jej rodzina była bogata, więc mogła sobie pozwolić na takie niespodziewane loty. Po kilku godzinach była w Warszawie...

Następnego dnia jej matka znalazła list. Szybko włączyła telewizję. "Wczoraj w nocy, około 3 nad ranem, pewna dziewczyna imieniem Alejandra zamordowała 5 osób. Nóż znaleziono w basenie zmarłej Kiry S. Zostanie wszczęte śledztwo, a odpowiednie służby będą szukać miejsca przebywania morderczyni."

Ludzie nie wiedzieli, że tam już jej nie znajdą.

Advertisement