Creepypasta Wiki
Advertisement

Pewnego dnia pojechałem do babci o godzinie 13.32, jako że daleko mieszka, trzeba jechać kilka godzin autobusem. Gdy dojechałem była godzina 16:50.

Byłem bardzo zmęczony i chciałem sobie odpocząć, lecz niespodziewanie zasnąłem, a kiedy obudziłem się, była godzina 20. Właśnie, wtedy miała przyjść koleżanka i 3 kolegów. Gdy przyszli pograliśmy sobie na PlayStation 3 i na laptopie, a później przeszukaliśmy internet w celu znalezienia jakichś strasznych historyjek. Jednak zamiast tego znaleźliśmy artykuł z gazety na którym było napisane:

"DOM W KTÓRYM MOŻE STRASZYĆ"

Schody

Na tych schodach to coś widzieliśmy

Dom, w którym może straszyć znajduje się w miejscowości (Nie podam jej, żeby babcia nie miała tam mnóstwo ludzi i jej sąsiedzi) słychać codziennie o północy, jak ktoś wchodzi po schodach w tą i z powrotem, albo obok domu w tą i z powrotem.

"Codziennie to samo! Czasami boję się, gdy to coś chodzi, ponieważ moje mieszkanie znajduje się najbliżej schodów i to może tu wejść!" tak mówi jedna z sąsiadek tego bloku.

Legenda głosi, że jeśli o północy zobaczysz to coś, jak wchodzi po schodach, to znajdą twoje ciało bez głowy w łóżku, nieważne gdzie jesteś. Tak zginęło 5 osób.

Drzwi na strych

Drzwi na strych

Trochę się przestraszyliśmy tej gazety i powiedzieliśmy do siebie "Przecież my się niczego nie boimy!" i powiedziałem do nich "Sprawdzamy to! Nie ma czasu do stracenia, trzeba się przygotować"

Przygotowaliśmy latarki i różne rzeczy nam potrzebne. O północy, rzeczywiście... było coś tam słychać jak ktoś chodzi i poszliśmy. Zobaczyliśmy na tych schodach człowieka (no nie wiem czy to był człowiek), który był ubrany cały na czarno, i miał ranę, z której leciała krew. Tej krwi było tak dużo na schodach... niestety wszyscy wtedy zemdleliśmy. 

Wejście

Wejście do bloku


Obudziliśmy się minutę po tym, bo spojrzałem na zegarek w telefonie. "EJ O CO CHODZI? Zapytała koleżanka... nie uzyskała odpowiedzi. Spojrzeliśmy w prawo i zobaczyliśmy tą postać, jak szła na strych. Powiedziałem, że idziemy i najodważniejszy z nas poszedł pierwszy. Gdy wszedł, drzwi za nim gwałtownie się zamknęły.

Krzyczał, żebyśmy go wypuścili, a my nie mogliśmy. Nagle krzyknął z bólu i już nic nie usłyszeliśmy. Zobaczyłem przez kluczyk, ale jego tam nie było. Było za to mnóstwo krwi. Szybko wybiegliśmy z domu i siedzieliśmy tak z dobre 30 minut.

Schody 2

Następnego dnia, kolegi nie znaleźliśmy, krwi też nie było. Powstał kolejny artykuł:

DOM, W KTÓRYM STRASZY, POWRACA

Policja przeszukała strych i nic. Nie wiem czy już kiedykolwiek pojadę do babci...

Advertisement