Creepypasta Wiki
Advertisement

Ostry dźwięk budzika przewiercał mi się przez czaszkę. Cóż za obrzydliwe uczucie. Spojrzałem na zegarek, była godzina 7:00. Byłem lekko niewyspany, ponieważ w nocy miałem dziwny sen, nie zapamiętałem z niego zupełnie nic, chociaż wiem, że go miałem. Chcąc nie chcąc, musiałem wreszcie  zwlec się z łóżka. Chodzenie do pracy nie jest takie łatwe jak się wydaje, zwłaszcza kiedy twój szef uważa się za władcę wszechświata i zwala na ciebie miliard obowiązków.

Włączyłem ekspres do kawy, w międzyczasie zrobiłem sobie dwa tosty z serem. Z tak przygotowanym śniadaniem wyszedłem na balkon. Nie było zbyt pożywne, ale nie miałem czasu na bawienie się w szefa kuchni. Padał deszcz, miasto wyglądało dość ponuro, szare chmury spowiły niebo, ludzie chodzili z parasolkami a ich ubrania były ciemne i sprawiały wrażenie jakby wszyscy mieli depresję.

- To chyba nie będzie dobry dzień... - powiedziałem sam do siebie, dopijając resztki kawy. Musiałem jeszcze wyprasować sobie ubrania. Gdy moja żona jeszcze żyła, ona to robiła. Wtedy do głowy wpadł mi świetny pomysł - odwiedzę jej grób. Wracając z pracy po drodze miałem cmentarz, więc czemu nie? Zerknąłem na zegarek, była już 7:30. Cóż, czas wychodzić! Ubrałem się, złapałem parasol i wyszedłem z mieszkania. Doszedłem do przystanku i wsiadłem do autobusu. Mijaliśmy właśnie trzecie skrzyżowanie, gdy się zatrzymaliśmy, staliśmy tak długie 10 minut.

-Świetnie, korek- pomyślałem. Zadzwoniłem do szefa, że stoję w korku i mogę się trochę spóźnić, w efekcie w pracy byłem pół godziny później.

Dalszy dzień minął bez żadnych nieprzyjemności. Wreszcie nastała ta cudowna godzina gdy mogłem opuścić zakamarki mojego miejsca pracy i odwiedzić żonę (co prawda na cmentarzu, ale zawsze coś).

Deszcz przestał padać, a ostatnie promienie słońca odbijały się w kałużach powstałych w wyniku porannej ulewy. Gdy dotarłem na cmentarz, zrobiło się całkowicie ciemno. Byłem zaniepokojony ciszą jaka wokół panowała. Cmentarz przecież stał przy ruchliwej ulicy, a tu zero. Nic. Nawet wiatr nie zawiał (pamiętam że przed wejściem na cmentarz wiało dość porządnie).

Wędrowałem powoli między grobami odczytując imiona i nazwiska oświetlane przez cmentarne latarnie. Dobrze pamiętam układ uliczek, więc nie było szans żebym się zgubił: przed wejściem główną, potem prawa, lewa, kolejna główna i znowu prawa. Szybko dotarłem do grobu ukochanej, zapaliłem znicz i zacząłem się modlić. Przez cały czas miałem dziwne uczucie. Coś kazało mi się odwrócić do tyłu. Zrobiłem to. Stał tam grób, mógłbym przysiąc, że nie było go tam wcześniej! W tej chwili na myśl nasunęło mi się, że znajduję się w jakimś kiepskim filmie o zombie. Płyta nagrobna zaczęła się odsuwać, a z grobu wyszła dziwna kreatura. Nie miała włosów, była strasznie chuda, jej skóra miała kolor popiołu, a cały brzuch został wyjedzony. Potwór zaczął się do mnie zbliżać, a ja, będąc sparaliżowanym przez strach nie mogłem się nawet ruszyć. Wtedy kreatura mnie zaatakowała, swoimi wielkimi zębiskami rozrywała mi brzuch.

Obudziłem się w ciasnym wilgotnym miejscu, nad sobą wyczułem jakiś kamień, odkryłem, że mogę go przesunąć, co też uczyniłem. Wyszedłem na zewnątrz, przyglądał mi się jakiś facet. Wtedy poczułem straszny głód, chciałem ludzkiego mięsa, to uczucie było tak silne że mimowolnie zacząłem do niego podchodzić. Na jego twarzy widniał strach, kiedy podszedłem na tyle blisko, że mogłem go dotknąć rzuciłem się na niego wgryzając się w brzuch. Zatopienie zębów w jego mięsie było cudowne, a krew wpływająca do moich ust jeszcze lepsza. Nagle usłyszałem czyjeś kroki, spanikowałem. Gdzieś muszę przecież schować ciało. Wtedy wpadłem na genialny pomysł... Zaciągnąłem mężczyznę do pustego grobu z którego wyszedłem wcześniej i zakryłem go płytą nagrobną, a sam schowałem się w krzakach. Ukradkiem zobaczyłem jak ktoś biegiem się oddala. Kroki, które wcześniej słyszałem należały do innego mężczyzny, widziałem jak zapala świeczkę na grobie i się modli. W pewnej chwili odwrócił się do tyłu a płyta nagrobna grobu który stał za nim zaczęła się przesuwać. Wyszła z niego dziwna kreatura. Ku**a, przecież gdzieś  to już widziałem! Potwór zaczął się do niego zbliżać aż w końcu zaatakował go, wgryzł się w jego brzuch, mężczyzna przestał się ruszać a to coś nadal wyjadało jego wnętrzności. Kiedy skończyło posiłek zaciągnęło ciało do grobu z którego wyszło. Zacząłem uciekać aby monstrum mnie nie zauważyło, ale po chwili straciłem przytomność.

*************************************************************************************************************************************


Ostry dźwięk budzika przewiercał mi się przez czaszkę. Spojrzałem na zegarek. Była godzina 7:00, byłem lekko niewyspany ponieważ w nocy miałem dziwny sen…

Advertisement