Creepypasta Wiki
Advertisement
WhatsApp Image 2018-02-02 at 12.03

kompleks.zip

▶Anonymous 3 days ago No.123756[Watch Thread][Odpowiedź]

Wszedłem do tego budynku pełen złych przeczuć. Korytarz był pusty, a moje mokre ślady były jedynymi tutaj od wielu dni, jeśli nie tygodni. Gruba warstwa piasku wymieszanego z zaschniętym błotem, która pokrywała podłogę, wskazywała, że kompleks opuszczono już jakiś czas temu.

Znalazłem się tam z powodu posta, jaki zamieściła pewna dziewczyna na chanie. Po kilku godzinach została zbanowana, więc już niczego więcej nie napisała. Opisywała tam sprawę dość tajemniczego pliku .webm, który udało jej się obejrzeć z chłopakiem poznanym na forum. Wyglądał trochę jak film snuff, na którym jakiś mężczyzna zmuszony został do dziwnego aktu fetyszu, mianowicie lizał stopę odrąbanej kobiecej nogi. Dziewczyna stwierdziła, że chłopak, z którym się skontaktowała, zaginął niedługo później, tak samo jak jej przyjaciel, który skopiował sobie ten plik. Nie miałem dostępu do katatymia.webm, chociaż przetrząsnąłem sporo stron za pomocą duckduckgo, która nie ukrywa tak chętnie miejsc w internecie jak czołowe wyszukiwarki. Nic z tego, kompletnie. Zostało spróbować przeszukać cebulową sieć za pomocą TOR browser, ale bez chociaż namiaru gdzie mógłby znajdować się bezpośredni link było to niemal szukanie igły w stogu siana. Zamieściłem posta na /b/, że szukam jakiegoś dobrego polskiego forum w darknecie. Nie spodziewałem się odpowiedzi jakoś specjalnie szybko, ale liczyłem, że ktoś podzieli się linkiem. Faktycznie, był to problem, bo dostawałem mnóstwo głupkowatych odpowiedzi od anonimów, które sugerowały, że mam się zająć co najwyżej /waifu/ i innymi tego typu podobnymi rzeczami. Niestety, spora część użytkowników chanów jest po prostu dzieciakami z gimnazjum, które udają wszechwiedzących, a tak naprawdę wiedzą o sieci tyle, żeby nacisnąć “tak”, kiedy baner pyta, czy skończyli 18 lat. W końcu jednak jakiś anonim wrzucił link zakończony na .onion, więc jak tylko wróciłem do domu, rozsiadłem się przed laptopem i sprawdziłem, co to takiego. Strona długo się ładowała, aż w końcu wyskoczył baner z dość dziwnie brzmiącym pytaniem:

Czy kompleks jest powodem?

Nie bardzo wiedziałem, czy zaznaczyć Tak czy Nie. Podejrzewałem, że któraś z odpowiedzi mnie wyrzuci ze strony i zablokuje dostęp. Po dłuższym wahaniu zaznaczyłem odpowiedź twierdzącą. Przekierowało mnie na stronę utrzymaną w stylu pierwszych lat XXI wieku. Był to jakiś rodzaj forum obrazkowego, gdzie każdy piszący był podpisany jako anonim, ale nawet bez numeru czy innych rzeczy naprowadzających na konkretnego użytkownika. Były tam posty na różnoraki temat, przeważnie o zabarwieniu politycznym. Znalazłem treści rasistowskie, jakieś linki do stron z gore czy szokującymi filmami ze świata, jakie na przykład magazynuje liveleak. Spędziłem tam kilka godzin, przekopując się przez mało wartościowe dla mnie treści. Zainteresowała mnie nitka, w której dzielono się pomysłami na samobójstwo, analizowano przeróżne sposoby odbierania sobie życia, procent szans na śmierć czy nawet przypuszczalny stopień bólu odczuwanego podczas procesu. Fred miał 16 stron odpowiedzi, więc trochę mi to zajęło. Byłem już zmęczony i miałem już zbierać się do snu, gdy w końcu jeden z użytkowników napisał nową odpowiedź. Zapytał, co ludzie sądzą o zarobieniu niemałej sumy przed odebraniem sobie życia, którą to miała wypłacić grupa o nazwie DEMIRACULIS za udział w filmie. Zdenerwowany, postanowiłem dopytać o jakieś bliższe informacje. Miałem wrażenie, że zaraz włączy się moja kamerka w komputerze, a ci wszyscy ludzie będą mnie oglądać na żywo, albo zamówią mi do domu czterdzieści prostytutek. Serce mi waliło w piersi, ale postanowiłem zaryzykować. Odświeżałem forum kilka razy, aż w końcu po długich dwudziestu minutach użytkownik odpisał, że jeśli jestem zainteresowany, to mam dać znać i po mnie przyjadą. Nie odpisałem tej nocy, musiałem sobie to przemyśleć. Co, jeśli wpakuję się w poważne tarapaty? O jakich filmach była mowa? Przed oczami miałem wizję z filmiku, który kiedyś obejrzałem na bestgore, na którym jakiś gangster tępą maczetą uderzał w krtań czternastoletniego chłopca, mówiąc do obiektywu, że to kara za próbę kradzieży jego portfela. Chłopak rzęził i próbował się wyrwać, ale mocno go trzymano za ramiona. W końcu skonał tak, w kałuży krwi, z odrąbaną głową, którą gangus przyłożył do obiektywu.

Biłem się z myślami cały następny dzień, aż w końcu obmyśliłem dość prymitywny plan działania. Poinformowałem swojego brata o całej sprawie i tym, że zamierzam się skontaktować z tymi osobami. Umieściłem na chmurze printscreeny z tego podziemnego chana, porobiłem notatki, między innymi część tego, co napisałem wyżej. Brat miał kopię zapasową całej rozmowy, jak również dostęp do lokalizacji w moim telefonie. Miał poinformować policję i zeznać, że zostałem porwany. Z dachu budynku powinien filmować moje spotkanie z tymi ludźmi.

To była jedna z tych jesiennych nocy, kiedy krople skapują z rynien i trafiają wprost za kołnierz. Paliłem papierosa za papierosem, aż w końcu poczułem mdłości. Z nieoświetlonej uliczki wyłoniła się młoda kobieta w okularach. Była dość wymalowana, ale mimo późnej pory, bardzo pewnie szła w moim kierunku. Uderzyła mnie lekko w ramię, wybąkała jakieś przeprosiny i poszła, przyspieszając nieco kroku. Niedługo potem minął mnie patrol policji. Srebrna kia zatrzymała się i wysiadło z niej dwóch funkcjonariuszy. Pytali mnie, co robię tu sam po dwudziestej trzeciej. Byli podejrzliwi. Miałem wrażenie, że chcą mnie sprawdzić pod kątem posiadania narkotyków, ale po wyjaśnieniu, że wracam z baru i chcę nieco ochłonąć przed pójściem do domu, dali mi spokój. Tuż przed tym, jak kierowca miał otworzyć drzwi, podniósł z ziemi pudełko z logiem jakiejś firmy kosmetycznej. Zapytał, czy to moje. Trochę się zająknąłem, ale odpowiedziałem, że owszem, że musiało mi wypaść. Policjant podał mi przedmiot i zamknął samochód. Kiedy odjechali, poczułem ulgę. Kręciłem z niedowierzaniem głową. Skoro przez pół godziny nikt inny prócz tej dziewczyny się nie pojawił, napisałem wiadomość do brata, że się zwijamy.

W domu otworzyliśmy po piwie i usiedliśmy przed komputerem. Pudełko było dość luksusowe, wykonane z dobrej jakości papieru. Po wyguglowaniu nazwy produktu okazało się, że pochodzi z serii perfum Diora. Otworzyliśmy je. W środku leżał tani pendrive bez logo firmy. Po chwili debaty, postanowiliśmy zaryzykować i podłączyć go do komputera. Niestety, nie był tam zapisany film katatymia.webm, który miał przedstawiać scenę snuff z kobietami znęcającymi się nad nagim mężczyzną. Pendrive zawierał tylko pojedynczy plik .txt o nazwie ADRES. Po otwarciu pojawiła się następująca informacja:

“Wiem, że szukasz odpowiedzi, czym jest projekt <DEMIRACULIS>. Ustaliłam, gdzie mieści się kompleks, w którym znikają ofiary tych filmów. Jest ich więcej, szczególnie na stronie http://op4jvhn6d3f5pjv3slt.onion/. Wejście na nią możliwe jest tylko podczas dwóch minut, między 1.02 a 1.04 nad ranem czasu polskiego. Znalazłam trochę dowodów i przechowuję je na dysku twardym, który jest zamknięty w sejfie w skrytce poza granicami kraju. Sama musiałam zniknąć z domu. Przypuszczam, że są to ludzie bardzo niebezpieczni. Widziałam Twój post na forum i chciałam uprzedzić wydarzenia, ponieważ nikt by Ci nie pomógł - ani policja, która wydaje się być w tym umoczona, ani znajomi czy prywatna agencja detektywistyczna. Jeśli chcesz wiedzieć, zostawiam ci adres: 50.307170, 19.207075 (...). ”

Opisanie lokalizacji było dość dziwne, ponieważ autorka nie zostawiła numeru ulicy czy nazwy miasta, a koordynaty geograficzne. Wkleiłem cyfry w mapy i ukazał mi się lasek na Śląsku. Mój brat nie chciał tam jechać, ani tym bardziej, żebym jechał tam sam. Pokłóciliśmy się o to bardzo i wyszedł, trzaskając drzwiami tak, że wypadła z nich szyba. Nie obchodziło mnie to. Jeszcze tej samej nocy spakowałem plecak.

Korytarz biegł na przestrzał, więc mogłem swobodnie dojrzeć nikłe światło przenikające przez szybę na drugim końcu. Spodziewałem się czegoś w rodzaju lochu, więzienia z kratami w oknach, ale mały budyneczek na skraju lasu nijak nie przystawał do mrocznych wizji z filmów.

Moje kroki sprawiały, że drewniana podłoga cicho skrzypiała, widocznie się skarżąc na moją obecność. Zimno mi było i chłodno, toteż starałem się ignorować te nieprzyjemne odgłosy — wszystko lepsze od tej nieznośnej pogody. Poza tym, to tylko wejść i wyjść. Tak sobie powiedziałem. Miałem tylko znaleźć jakieś dowody.

“Zabrać dokumenty jednego z pracowników ze stolika” - tak wyraziła się kobieta pisząca do mnie wiadomość. I zaraz potem wyjść, zamykając za sobą drzwi. Nie chciałem się niepotrzebnie narażać.

“Drugie drzwi na prawo” — powtarzałem sobie. Po prostu muszę tam wejść. Tylko tyle. Zaraz wyjdę.

Minąłem pierwsze drzwi. Nie mogłem dopuścić do siebie myśli, czy ktoś tam jest.

Może… może jednak. Przystanę tylko na chwilę. Zerknę przez dziurkę od klucza.

Stanąłem. Przysunąłem się do klamki najbliżej jak mogłem. Schyliłem się, czując w plecach ból od mokrego powietrza.

Zerknę jeszcze. Ten ostatni raz.

Przyłożyłem oko do dziurki.

Czerń. Coś zasłaniało mi cały pokój. Zmarszczyłem nos. Trudno, stwierdziłem. Już miałem się odsuwać, gdy przy krawędziach pojawiło się światło. Zaciekawiony mrugnąłem i patrzyłem dalej.

Czerń zmalała, przechodząc w zieleń i biel na końcach okręgu.

Ten ktoś mrugnął.

Odskoczyłem, prawie upadając na podłogę. Zobaczyłem, jak cień z dziurki znika, odsłaniając to, co  kryło się za nim. Na ścianie wisiała poplamiona zielona płachta, oświetlona porannymi promieniami słońca.

Nie chciałem już patrzeć. Zebrałem się w sobie i poszedłem dalej.

Drugie drzwi po prawej stały przede mną, ostrzegając nierównymi krechami wyżłobionymi w dębie. Na nich przywieszono zaśniedziałą już, metalową tabliczkę:

OBIEKT 217
NIE WCHODZIĆ W POJEDYNKĘ
ZACHOWAĆ OSTROŻNOŚĆ

Przełknąłem ślinę. Poczułem, jak kurczy mi się moszna. Nacisnąłem na klamkę i szybko wszedłem do środka. Ciężko oddychałem i nie panowałem nad emocjami, a tym bardziej nad tym, by się skradać.

Pomieszczenie było małe, niczym cela skazańca. Kiedyś przypominało jakieś biuro w szpitalu, a przynajmniej takie skojarzenie dawała upstrzona kurzem neonowa lampa i pomalowane na biało ściany, z których teraz odłaziła farba. Na środku pokoju stało biurko, w kącie leżało przewrócone krzesło. Otworzyłem szufladę. Znalazłem w niej jakąś zapomnianą kartę pamięci typu microSDHC, na której widniał lekko starty napis DeMira2GB. Ktoś musiał o niej zapomnieć, lub jej nie zauważył. Miałem nadzieję, że jest to właśnie to, po co przyszedłem. Usłyszałem czyjeś kroki. Zdusiłem krzyk i zacząłem biec w stronę wyjścia. Wywróciłem się po drodze, gdy chciałem obejrzeć się za siebie. Kolano bardzo bolało, ale starałem się szybko opuścić to miejsce.

Nie mogłem się doczekać, kiedy wrzucę ją do czytnika w komputerze. Nie chciałem sprawdzać jej w telefonie, ponieważ bałem się, że mogę przypadkowo udostępnić komuś niepożądanemu historię swojej lokalizacji lub hasła. Stary komputer bez internetu wydawał się dość bezpiecznym pomysłem.

Kiedy oglądałem zawartość karty, musiałem spić się jak świnia. Komputer odczytał ją jako kompleks.zip Zawierała ona 14 spakowanych filmów, pseudo-reklam jakichś specyfików działających jako coś w rodzaju stymulatory popędu płciowego. Zawierały drastyczne sceny tortur psychicznych i fizycznych, jakie dwie kobiety, których w kadrze było widać ledwie zarys rąk czy ubrań, dopuszczały się na młodych mężczyznach. Nie zabijały ich jednak, ale doprowadzały do płaczu, molestowały oraz znęcały się, zmuszając do jedzenia ekskrementów czy obcowania ze zwłokami ludzi czy zwierząt. Miałem ochotę wysłać to policji właściwie natychmiast. Uspokoiłem się nieco, doszedłem do wniosku, że jestem pijany i nikt widząc mnie takim stanie nie uwierzy w ani jedno moje słowo. Zacząłem szukać nerwowo papierosów w kieszeni spodni, ale nie znalazłem niczego poza zmiętym rachunkiem za paliwo. W płaszczu też ich nie było. Ale nie było czegoś jeszcze, co również trzymałem w tamtej kieszeni - portfela. Usiadłem z wrażenia. Chciałem krzyczeć, ale nie potrafiłem nawet tego. Te rzeczy musiały mi wypaść, gdy upadłem przy schodach w kompleksie.

Liczył się czas. Spakowałem laptop, ładowarkę i kilka par ubrań. Stwierdziłem, że wyjadę z miasta.

Jechałem powoli, starając się nie zwracać na siebie uwagi. W pewnej chwili zauważyłem, że równie powoli jedzie za mną jakaś terenówka. Dodałem gazu. To był błąd. Usłyszałem przeraźliwy odgłos bitej blachy, doszedł do mnie smród spalenizny i światła lamp nagle zgasły.

Obudziłem się w szpitalu. Wyjaśniono mi, że uderzyłem w jakiś samochód i doprowadziłem do śmierci dwójki dzieciaków wracających z klubu. Piszę te słowa na laptopie, o który poprosiłem po jakimś czasie dalszego znajomego. Mój brat zaginął, a ja mam zostać przeniesiony do psychiatryka lub aresztu, w zależności od opinii biegłego.

Policja mi nie uwierzyła. Powiedzieli mi, że w domu nie ma żadnej karty prócz tej, którą miałem w telefonie. Na komputerze nie ma żadnych śladów tamtych plików. Pendrive magicznym sposobem zaginął.

Ktokolwiek może mi pomóc? Może ktoś, chociaż jedna osoba widziała ten budynek? Albo słyszała o tych filmach?

▶Anonymous 8 minutes ago No.123972

>123756

Polecam Abilify, na początek 30mg dziennie a potem niech ci zwiększą dawkę.

Advertisement