Creepypasta Wiki
Advertisement
Cm Ta creepypasta została wyróżniona tytułem Creepypasta miesiąca. Więcej możesz znaleźć tutaj.

Mój zegarek wskazuje 21:00. Wbiegam do kuchni i biorę ostatni kawałek jagnięciny, a potem latarkę. Wchodzę do sąsiedniego pokoju, przechodzę przez wąski korytarz po schodach prowadzący na dół, do piwnicznych drzwi. Zdejmuję łańcuch, otwieram kłódkę i wyciągam metalowy klin z drzwi. Mahoniowe drzwi otwierają się, a obrzydliwy smród zaczyna wypełniać korytarz.

Włączam latarkę nakierowując ją na dół, w ciemność. Na dole schodów widzę dwa czerwone ślepia, które gapią się na mnie bezustannie. Olbrzymich rozmiarów zęby migoczą w świetle trzymanej w mojej dłoni latarni. Cichy skowyt dobiega z ciemności, przechodzą mnie ciarki. Podrzucam fragment jagnięciny na dolną część schodów. Ów fragment nie uderza w podłogę. Odgłosy żucia wydają echo, a potem następuje chrupnięcie. Kość, jak się domyślam.

Ku mojemu zdziwieniu, znów słyszę skowyczenie. Nakierowuję latarkę na miejsce, z którego dobiega i widzę to, przycupnięte na ziemi, drapiące swoje żylaste włosy. Patrzy na mnie gniewnie, dysząc niczym ranny byk.

Nagle, rzuca się do przodu, po schodach. Trzaskam drzwiami. Szybko! Klin, kłódka, łańcuch, tak samo jak wcześniej. To uderza w drzwi brutalnie, ale drzwi wytrzymują. Słyszę jak drapie drzwi, skomląc. Cofam się do ściany korytarza, zsuwam się po niej. Moje serce bije jak szalone.

— Było blisko...

Czuję jak mój oddech się stabilizuje. Czuję ulgę. Ale to uczucie spokoju zawsze zmienia się w poczucie winy.

Powinienem kochać swoją córkę.

Advertisement