Creepypasta Wiki
Advertisement

Cofnijmy się w czasie, gdy na świecie pojawiłam się ja. Miałam dwójkę przyrodniego rodzeństwa, Martę i Kamilę, starsze ode mnie o blisko dziesięć lat. Były to dzieci z poprzednich małżeństw mojego ojca. Pewnie zastanawiacie się, dlaczego piszę o nich w czasie przeszłym? Zaraz postaram się Wam wszystko wytłumaczyć.

Nasz dom miał dwa piętra, został sprzedany za niską cenę, ponieważ nikt nie chciał mieszkać w domu postawionym na dawnym cmentarzu. Na pierwszym piętrze znajdowała się kuchnia, salon, sypialnia rodziców i łazienka. Na drugim piętrze zaś były dwa pokoje i łazienka, w jednym pokoju spały moje siostry, ja miałam swój ze względu na to, że często budziłam się w nocy i od tak rozmawiałam z... Tak naprawdę to z nikim? Po prostu patrzyłam się na ścianę i mówiłam - tak przynajmniej opowiadała moja mama. Po pewnym czasie moje siostry zaczęły miewać koszmary, śniło im się dokładnie to samo. Nikt nie umiał tego wytłumaczyć, w sumie to nikt specjalnie się tym nie przejmował. Być może to był błąd.

Pewnego wieczora moi rodzice wybrali się na kolację z okazji rocznicy ich ślubu, a my z siostrami zostałyśmy w domu. Miałam wtedy około sześciu lat, więc nie za bardzo wiedziałam, co się stało mojej siostrze. Marta zaczęła krzyczeć na całe mieszkanie, szybko do niej pobiegłam. Zdążyłam tylko zobaczyć Kamilę wiszącą w kuchni, popełniła samobójstwo. Nikt nie wiedział, dlaczego to zrobiła, zaczęły się wielkie poszukiwania, rodzice chcieli się dowiedzieć jaki był powód. Natrafili na jej dziennik, opisywała dokładnie każdy dzień, od około trzech tygodni. Oto jedna z wielu notatek: „ Jestem cholernie zmęczona, to zżera mnie od środka. Nie śpię od dwóch dni, nie mogę zasnąć. Cały czas coś puka w ścianę, co to do cholery jest? Co kilkanaście minut słyszę szepty, nie mam pojęcia czyje, co to ode mnie chce? Słyszę tylko ‘zabij się, zabij się’ Co to ma znaczyć? Kto robi sobie ze mnie żarty? Nie wiem co robić, moja siostra śpi, nic nie słyszy."

Moi rodzice byli zdesperowani, moja siostra przekonywała, że nic nie słyszała. Mówiłam, że słyszałam stukanie, przecież budziłam się w nocy, ale kto uwierzy sześciolatce? Kompletnie ich nie rozumiem, przecież wiedzieli, że od malucha miałam zdolności porozumiewania się ze zmarłymi. 

Minął rok, w salonie, na kominku znajdowało się zdjęcie mojej siostrzyczki, przy nim świeciły się świeczki. Codziennie moja mama i tata siedzieli przy nim, płakali. Ja byłam za mała, żeby to zrozumieć, dlaczego oni płakali? Przecież ona przy nas była, stała koło mnie, uśmiechała się. Mówiłam im to, za każdym razem krzyczeli, że nie można kłamać! Dlaczego oni tak mówią? Przecież ona tu jest. Nie mogłam wtedy tego zrozumieć.  Pobiegłam do swojego pokoju, ona tam była. Widziałam strach w jej oczach, pokazała palcem na swój dawny pokój, pobiegłam tam. Na łóżku leżała Marta, wyglądało to, jakby spała. Podeszłam bliżej, zobaczyłam mnóstwo tabletek! Przypomniało mi się, gdy tata uczył mnie, że nie można brać leków bez zgody rodziców, pomyślałam więc, że ona też nie może. Zawołałam rodziców, przybiegli szybko, mama wpadła w furię. Zadzwonili po pogotowie, a mi kazali uciekać do swojego pokoju. Mimo największych starań nie dało się jej uratować, kolejna żałoba. Podwójna rozpacz moich rodziców, nie wiedzieli co mają robić, znów poszukiwali jakiegoś dziennika lub pamiętnika. Znaleźli, był podobny opis jak mojej siostry.

Moja rodzicielka pilnowała mnie jak oczka w głowie, powoli zaczęła wierzyć w duchy. Zaczęłam spać w pokoju rodziców, a pokoje na górze nie były już zamieszkiwane. 

Tego dnia mijała rocznica śmierci moich sióstr. Uczęszczałam wtedy do drugiej klasy szkoły podstawowej, moja mama i ojciec przyjechali po mnie po skończeniu lekcji, ponieważ miałam spory kawałek drogi do domu. Wchodząc do naszego mieszkania zobaczyliśmy napis na ścianie: „Teraz jesteśmy szczęśliwe". Wszyscy byli przerażeni. Gdy przeprowadziłam się na dół już nie widywałam duchów, jednak w nocy można było usłyszeć kroki i pukanie dochodzące z góry. Przeprowadziliśmy się do małego miasteczka, zapominając o zjawiskach paranormalnych. 

Obecnie w tym domu mieszka młode małżeństwo z dwójką dzieci, ciekawe, ile im zostanie, gdy odbudują drugie piętro i się tam przeniosą. Tak szczerze mówiąc, to im współczuję.

Advertisement