Creepypasta Wiki
mNie podano opisu zmian
Znacznik: rte-wysiwyg
(Dodawanie kategorii)
Znacznik: categoryselect
Linia 11: Linia 11:
 
Autor: [http://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Użytkownik:Redi91 Redi91]
 
Autor: [http://pl.creepypasta.wikia.com/wiki/Użytkownik:Redi91 Redi91]
 
[[Kategoria:Opowiadania]]
 
[[Kategoria:Opowiadania]]
  +
[[Kategoria:Legendy miejskie]]

Wersja z 12:06, 29 mar 2015

Oliver był przykładem poukładanego chłopca. Był cichy oraz kulturalny. Nauczycielki w szkole zachwycały się jego wynikami nauki. Inni rodzice traktowali go jako wzór dla swoich pociech. Kiedy poszedł do szkoły gimnazjalnej poznał swoją pierwszą miłość oraz był lubianym przez rówieśników. Przepowiadano mu świetlaną przyszłość po ukończeniu ciekawego kierunku studiów. Jednak droga dla Olivera skręciła gdzieś w bok. Wpadł w złe towarzystwo, które zmieniło go nie do poznania. W zaledwie pół roku z dobrze zapowiadającego się młodego człowieka spadł do łobuza, który nie dużo sobą reprezentował. Dziewczyna również miała go po czasie dojść i zostawiła. Zaczeło się pierw od papierosów. Nic groźnego. Później doszedł do tego alkohol. Wszystko w końcu jest dla ludzi. Prawdziwe problemy zaczęły się kiedy do gry weszły narkotyki. Rodzice nawet nie zdołali przemówić mu do rozsądku. Było coraz gorzej. Policja, ucieczki z domu, prokulator na karku.

Dziś Oliver ma 19 lat i jest chudym człowiekiem z niezbyt ciekawie wyglądającymi oczami oraz z bladą skórą. Najczęściej chodzi w szalej bluzie z kapturem, podartych na kolanach jeansach oraz w butach od których podeszwa powoli już odchodzi. Z przodu ma wybite dwa zęby. Często wdawał się w różnego rodzaju bójki. Najczęściej z powodu jego wyglądu. Ludzie podśmiewali się z niego. Strasznie go to denerwowało, więc miał ochotę im pokazać swoimi pięściami co o tym myśli. Nie był też rozsądny bo skakał również do osób o wiele lepiej od niego zbudowanych. Najczęściej przez to jego starcia kończyły się porażką. Sytuacja jego nie wyglądała zbyt ciekawie. Wyleciał z pracy na budowie. Był coraz słabszy i powoli nie mógł już wykonywać żadnej pracy bez dłuższego odpoczynku. Kierownik myślał, że jest poprostu zwykłym leniem. Nie zważając na jego wygląd wyrzucił go z pracy bez większego się tłumaczenia. Oliver oczywiście miał ochotę zemścić się na swoim szefie. Obmyślił nawet plan polegający na włamaniu się do jego mieszkania oraz brutalnego pobicia. Przygotował do tego zadania pałke oraz kominiarkę. Poczekał na noc i ruszył do zadania.

Oliver musiał pokonać długą ścieżkę przez las. Nie bał się. Zawsze uważał, że jest najgorszym potworem w lasach, więc to one powinny się bać jego. Szedł pewnie i szybko. Towarzyszyła mu niezwykle ciepła noc tego lata. Gwiazd na niebie nie było widać. Było całkowicie przykryte przez ciemne chmury. Z oddali bez problemu można było usłyszeć nadchodzącą burze. Odgłos piorunów rozchodził się po całej dolinie. Jednak zdawało się jakby burza nie chciało go odwiedzić. Ciągle odgłosy były ciche i dobiegały z daleka. Nie widział również piorunów. Podróż przez las była jednak długa. Dom jego byłego szefa znajdował się kawał drogi od jego małego mieszkanka. Dlatego spodziewał się, że jeszcze burza go dogoni i będzie mu towarzyszyć podczas jego zemsty. Podobała mu się ta myśl. Nie wyobrażał sobie lepszych warunków do swojego dzieła.

Dom jego szefa znajdował się na wzgórzu w towarzystwie mu podobnych. Były to domki jednorodzinne. Solidne oraz zadbane. Nie jeden chciałby w nich zamieszkać. Każdy był pomalowany na inny kolor i posiadał swój osobisty urok. Trawniki wszędzie były równo skoszone, a płoty pomalowane na biało. Całą urodę tego miejsca zaburzyła burza. Deszcz padał niezwykle intensywnie, a błyskawice oświetlały równomiernie podwórka ich właścicieli. Między piorunami było jednak kompletnie ciemno. Nigdzie nie paliły się okna. Latarnie na ulicy również były zgaszone. Oliver pomyślał, że najwyraźniej doszło do awarii. Nie mogło być lepiej. Najlepszy jego scenariusz w głowie nie przewidywał tak dobrych warunków. Zemsta zapowiadała się niezwykle udanie. Zakradł się do białego płotu należącego do szefa. Sprawdził dokładnie czy na podwórku nie ma żadnego psa po czym po cichu wszedł na posesje. Podbiegł do tylnych drzwi. Zaskoczony Oliver nie musiał się nawet włamywać. Drzwi były otwarte. Wszedł po cichu do środka. W domu panowały całkowite ciemności. Jedynie błyskawice poprawiały na chwile sytuacje. Kuchnia wydawała się osamotniona. Na środku pomieszczenia znajdował się duży drewniany stół z 4 krzesłami. W zlewie leżały brudne naczynia. Nigdzie nie widział miski dla psa. To był bardzo dobry znak. Podszedł do drzwi. Za sobą zostawiał mokre ślady, ale poruszał się bezszelestnie. Za drzwiami zobaczył niewielki korytarz na którego środku stał zegar z kukułką. Kiedy światło błyskawic wlatywało przez okna do środka pomieszczenia można było zobaczyć na nim godzine drugą w nocy. Zmierzał w kierunku schodów. W pewnym momęcie jednak całkowicie zesztywniał. Usłyszał jak coś u góry spadło na podłogę. Czuł jak jego tętno podnosi się coraz wyżej. Zachowywał jednak spokój. Nasłuchiwał czy nie usłyszy jakiś kroków. Stał z dobre dwie minuty, ale tylko odgłosy burzy towarzyszyły mu w domu. Postanowił kontynuować swoją podróż. Powoli wchodził na góre. Odczuwał jak żołądek mu się kurczy. Serce coraz szybciej zaczęło nadawać rytmu. Kiedy był już na górze zobaczył trzy pary drzwi. Wszystkie były otwarte. Podszedł najpierw do najbliżej znajdujących się od schodów. Kiedy zajrzał do środka serce podskoczyło mu do gardła. Na środku dziecęcego pokoju stała dziewczynka. Patrzyła na niego. Nie wiedział co ma teraz zrobić. Stał jak sparaliżowany. Ktoś nakrył jego zemstę i teraz będzie czekać go za to kara. Musiał szybko działać. Wbiegł do pokoju i chciał się zamachnąć kijem, ale zanim zdążył zrobić jej krzywdę ta zaczęła piszczeć. Pisk szybko zamienił się w cmentarny ryk. Oliver czuł jak zimny dreszcz otula całe jego ciało. Nogi załamały się pod sobą i upadł na ziemie. Dziewczynka nie przestawała wydawać z siebie przeraźliwych drzwięków. Oczy pokrywały się powoli krwią. Oliver tylko biernie się temu przyglądał, ale w końcu nie wytrzymał. Zaczął uciekać. Kiedy wybiegł na podwórko zobaczył, że z okna sąsiedniego domku ktoś wypadł. Widział tylko przez chwile, że z gardła tego człowieka wystawało coś dużego. Nie zamierzał jednak tego sprawdzać. Gdy przeskoczył płot biegł ile tylko sił w nogach w kierunku miasta. Chciałbyć już w domu. Zamknąć się na klucz i rano zacząć wszystko od nowa. Zapomnieć o tym dniu. Wmówić sobie, że to tylko zły sen.

Uciekał przez las. Co jakiś czas słyszał ryk tego stworzenia. Znajdował się jednak w oddali. Miał nadzieję, że dziewczynka go nie goni, ale wolał nie ryzykować. Biegł ile mógł. Zmęczenie dopadło go dopiero w połowie drogi. Wtedy z biegu przeszedł na szybki marsz. Co chwila obracał się do tyłu. Nie widział jednak nic. Słyszał tylko czasem cmentarny odgłos stworzenia. Na krótki moment udało mu się uspokić. Czuł jak jego serce zaczyna powoli zwalniać, a ciśnienie przestało mu rozrywać skroń. Nie trwało to jednak długo. Po chwili usłyszał, że ryk dziewczynki powoli zdaje się coraz głośniejszy. Znów wpadł w panikę i rzucił się do ucieczki. Po 20 minutach od opuszczenia terenu domków jednorodzinnych znalazł się na obszarze miasta. Witała go tablica z nazwą miejscowości. Nie ucieszyło jednak go. Wszystkie latarnie były zgaszone. Budynki, które znajdowały się w mieście były tylko oświetlane przez światło błyskawic. Oliver czuł jak niepokój w nim rośnie. Jak strach się rozprzeszczenia na każdą komórkę jego ciała. Nie zamierzał jednak stać bezczynnie. Pobiegł reszczkami sił do swojego domu. Blok w którym mieszkał zdawał się tak samo martwy jak domki jednorodzinne. Jednak odważył się wejść do jego środka. W domu miał chociaż broń, którą kupił na czarnym rynku. Klatka schodowa była pusta i ciemna. Ostrożnie wchodził na schody. Kiedy doszedł na trzecie piętro poczuł pewną ulge. Wszystko szło zgodnie z planem. Podszedł do swoich drzwi. Wyjął klucz, ale okazały mu się nie potrzebne. Drzwi były otwarte. Odechciało mu się wchodzić do środka. Dobrze wiedział co tam znajdzie. Czuł znowu panikę na plecach. Zachował jednak spokój i powoli wycofał się w kierunku schodów. Robił to niezwykle cicho. Nie chciał wydawać nawet najmniejszego dźwięku. Zszedł na sam dół. Nie mógł jednak długo się z tego cieszyć. Przed drzwiami wyjściowymi stała mała dziewczynka. Z oczu leciały jej strumienie krwi. Były tak intensywne, że pod sobą miała dużą kałuże czerwonej cieczy. Z gardła zaczęło jej wychodzić czarna istota. Skóra jej była oślizgła i pomarszczona. Zdawała się nie mieć oczu. Tylko jame ustną wypełnioną mnóstwem zębów. Nogi dziewczynki zaczęły powoli włóczyć się w kierunku Olivera. Robiły to nie zdarnie, ale ani razu się nie potknęła. Nie śpieszyła się. W końcu miała całą noc.

Autor: Redi91