Pink fluffy unicorns dancing on rainbows! Co jest, kurwa!? – przemknęło mi przez myśli. Nim zdążyłem przeczytać choć jedno słowo, w pokoju rozległa się muzyczka. Odwróciłem się w stronę źródła. Pink fluffy unicorns dancing on rainbows! Dochodziła z wnętrza kucyka, który stał w kącie. Zwrócony był twarzą – może pyskiem? Ryjem? Ciul wie, co te dziwolągi mają – prosto we mnie. Pink fluffy unicorns dancing on rainbows! – Zamknij się! – krzyknąłem. Zapadła głucha cisza. Usłuchał. Nie tego się spodziewałem. Powoli wstałem z fotela, bojąc się, że jakikolwiek szelest może powołać tę kreaturę do życia. Zakradłem się do niego ostrożnie, a gdy byłem blisko – pochwyciłem jak drapieżnik ofiarę. Uniosłem na wysokość twarzy i zacząłem badać wzrokiem, palcami, trząść. W brzuchu tkwił jakiś mechanizm. Nieduży, ale dało się go wymacać. PINK FLUFFY UNICORNS DANCING ON RAINBOWS! Kucyk ryknął muzyką. Odruchowo cisnąłem go jak najdalej. W chwili, kiedy uderzył o ścianę, znów zamilkł. Pomyślałem, że musiałem go uszkodzić. Miałem dość tych chorych rzeczy. Obróciłem się na pięcie i ruszyłem do drzwi. Nacisnąłem klamkę. Zamknięte. Mocniej szarpnąłem klamką i naparłem barkiem na drzwi, w nadziei, że to coś pomoże. Nie zadziałało. – Co jest... – szepnąłem oszołomiony. Odsunąłem się. Próbowałem znaleźć jakieś racjonalne wyjaśnienie. Drzwi długo nie były używane, pewnie przez to się zatrzasnęły. Wróciłem do biurka, gdzie zostawiłem odruchowo swój telefon. Gdy po niego sięgałem, spojrzałem machinalnie na kartkę pamiętnika. Po przeczytaniu pierwszych słów, zastygłem w bezruchu. „Cześć Macieju!”. Cofnąłem dłoń od komórki i zaniepokojony zacząłem przewijać strony. „Wiedziałem, że przyjdziesz, braciszku!”. „Zostaniemy przyjaciółmi?”. „Czemu mnie nie rozumiesz!?”. Na każdej kartce znajdowało się pojedyncze zdanie. Wszystkie odnosiły się do mnie. „Zaśpiewaj ze mną!”. „Widziałem jak śpisz i wyobraziłem sobie ciebie w różowym futerku – byłbyś przecudowny!”. „Musisz pojąć, bo inaczej będziemy smutni”. Potem zaczęły się powtarzać. „Czemu mnie nie rozumiesz!?”. „Wiedziałem, że przyjdziesz, braciszku!”. PINK FLUFFY UNICORNS DANCING ON RAINBOWS! Pierdolony kucyk znowu zawył. – Czego chcesz!? – wrzasnąłem do niego i do mojego nieobecnego brata. Miałem ochotę zadzwonić na policję. Tak po prostu. Przyjedźcie, bo jestem nękany przez niebezpieczne kucyki! – to właśnie bym im powiedział. Nie, do mamy, do mamy – instruowałem swoje palce, przebierające w liście kontaktów. PINK FLUFFY UNICORNS DANCING ON RAINBOWS! Zacisnąłem zęby ze złości. Telefon wyśliznął mi się z dłoni i padł na pamiętnik. Na stronę z napisem „Zaśpiewaj ze mną!”. PINK FLUFFY UNICORNS DANCING ON RAINBOWS! Spojrzałem na kucyka. Leżał pod ścianą, wydając z siebie muzyczkę. Pokręciłem głową z niedowierzaniem, kiedy uświadomiłem sobie, co zamierzam zrobić. – Pink fluffy unicorns dancing on rainbows! – zaśpiewałem razem z pluszakiem. Wyłączył się. Melodia ucichła. Zaśmiałem się nerwowo, próbując odreagować jakoś niepokój. Nagle rozległ się szczęk mechanizmu. Drzwi się otworzyły – pomyślałem – spierdalam stąd! Szybko doskoczyłem do nich i pchnąłem. Nadzieja we mnie zgasła, kiedy okazały się zamknięte. Oparłem się o nie plecami, ciężko dysząc. Więcej tlenu, tlen chyba uspokaja, głębokie wdechy – chaotyczne myśli latały mi w głowie. Coś skrzypnęło przeciągle. Wybałuszyłem oczy ze strachu. Drzwiczki szafy powoli się uchyliły. Tak po prostu. Same z siebie. – To jest jakaś powalona ukryta kamera!? – krzyknąłem. Nie doczekałem się odpowiedzi. To pewnie przeciąg, to pewnie jego wina, tłumaczyłem sobie. Ostrożnie zrobiłem parę kroków w stronę szafy, zachowując bezpieczną odległość. Spojrzałem do środka. Nie było w niej ubrań. Nie było w niej czegokolwiek, co trzymałby normalny człowiek.
– Nie wierzę... To jakiś popieprzony sen... – wyszeptałem. Ja, jak śpię. Ja, kiedy idę ulicą. Ja, siedzący na korytarzu w szkole. Gdy jednak zobaczyłem inne zdjęcia, poczułem wzbierające wymioty. Jakiś chłopak leżący w piwnicy. Był martwy. A co gorsza – wypatroszony. Chwyciłem drzwiczki i zamknąłem to chore gówno. Dla pewności jeszcze się odsunąłem. Zacząłem bać się wszystkiego, co było w pokoju. Nawet sztucznych kwiatów. Pociemniało mi przed oczami. Nie teraz, nie czas na mdlenie... – pomyślałem, zanim zderzyłem się z podłogą.
„Sto lat, Macieju, sto lat! Dziś są twoje urodziny! Dobierz się do swojego prezentu, spodoba ci się!” Rozejrzałem się po korytarzu. Ktoś musiał się włamać do mojego domu, stwierdziłem. W obliczu tak realnego zagrożenia zacząłem znów trzeźwo myśleć. Chwyciłem siekierę i ruszyłem w kierunku salonu. – Dorwę cię, gnoju – syknąłem.
– Co jest, do diabła!? – ryknąłem, lecz tamten nie odpowiedział.
Chwyciłem siekierę. – Chcecie mnie!? – darłem się. – To sobie mnie weźcie! No dawać! Stałem w pełnej gotowości do odparcia ataku armii kucykowych fanatyków. Żadna jednak nie nadciągała. Panowała cisza.
PINK FLUFFY UNICORNS DANCING ON RAINBOWS! Muzyka dobiegająca zza moich pleców sparaliżowała moje ciało. Z wielkim trudem obróciłem głowę. Stał tam mój brat. W jednej ręce trzymał śpiewającego kucyka, a w drugiej pistolet. PINK FLUFFY UNICORNS DANCING ON RAINBOWS! Pociągnął za spust. Z lufy wystrzeliła strzałka. Wbiła mi się w udo. Zdrętwiałem. Komórka z wybranym numerem na policję wypadła mi z dłoni. Potem wszystko pociemniało. PINK FLUFFY UNICORNS DANCING ON RAINBOWS!
– Spokojnie, braciszku – powiedział Szymon. Pchał wózek, aż natrafiliśmy na drzwi. Co to za miejsce, myślałem ze łzami w oczach, co to za ludzie...? Ten szajbus wystukał jakiś rytm kołatką, po czym rozległ się szczęk i drzwi się otworzyły. W następnym pokoju znajdowało się centrum dowodzenia tych pojebów. Siedział tam jakiś staruch i koleś koło trzydziestki. Ten drugi obsługiwał komputer, przy którym stały cztery monitory, z czego trzy pokazywały obraz z kamer w moim domu. Na ostatnim wił się ciąg białych liter na czarnym tle. W pewnej chwili mężczyzna odwrócił się w moją stronę i zaczął mnie badać wzrokiem. Pozostali też to robili. – Zabierzcie mnie stąd! – wrzasnąłem. Staruch szybko doskoczył do mojego wózka i zakleił mi usta taśmą. To koniec, pomyślałem, czując ciepłe łzy pełznące po policzkach. – Jaki plan? – zapytał mój brat. – Musimy zrobić z niego jednorożca, będzie taki słodziutki... – westchnął mężczyzna przy komputerze. – Proponuję małą drogę na skróty, panowie – rzekł z dumą najstarszy. – Lobotomia! Odpowiedziało mu milczenie. Moje serce jakby przestało bić. Wszystko pociemniało. Lobotomia, kurwa, lobotomia – powtarzałem sobie z niedowierzaniem, aż w końcu zemdlałem.
– Tutaj w internecie piszą, że trzeba szpikulec do lodu wprowadzić przez oczodół, pod gałką oczną pacjenta. A potem, wewnątrz mózgu, obracać go jak mieszadełko do koktajli. – Da się zrobić – stwierdził staruch.
– Ta, możemy wrzucać pacjenta na stół. Odpłynąłem. Już nic nie słyszałem. Ani nie czułem.
Świat nabrał kolorów. Każdy mój dzień wypełniały zabawy z moimi najlepszymi przyjaciółmi! Szymon, mój ukochany braciszek, był taki ze mnie dumny... Kamil, on się tak troszczył o mnie... a pan Zbyszek to naprawdę przemiły staruszek, tak bardzo kochał moje różowiutkie puszyste futerko. Byliśmy tacy szczęśliwy... ale pewnego dnia przyszli do nas jacyś panowie. Wyprowadzili moich przyjaciół w kajdankach, a potem jakby zamarli na mój widok. Nie patrzyli się z miłością w oczach, tak jak Szymon, Kamil albo pan Zbyszek. Podreptałem do nich, uśmiechając się, próbując ich rozweselić. – Co to jest... – któryś wycedził. Inny się obrócił na pięcie i zwymiotował na podłogę. Zaczęli się cofać ode mnie. Nie rozumiem, czemu się mnie bali? – Zastrzelcie to... – wydał rozkaz ich dowódca. – W imię Boga, zastrzelcie to! – Ale... – któryś się wahał – to chyba jest człowiek... – To był człowiek – poprawił dowódca. Doskoczyłem jednemu do nogi i zacząłem go miziać swoim cudownym rogiem. Rogiem jednorożca! Ale on tylko się skrzywił z obrzydzeniem... – W imię Boga – któryś powiedział – i w imię tego, kim ten człowiek kiedyś był. Chociaż tak okażmy mu należny szacunek! Wszyscy skinęli głowami. Przeczułem, że coś jest nie tak. Cofnąłem się. W jednej chwili sięgnęli po broń. W jednej chwili wszystko się skończyło. |
Advertisement
Pink Fluffy Unicorns
Advertisement